Tak, tak, tak! Mniej więcej tego się spodziewałam po opisie, mniej więcej tego chciałam. Piszę mniej więcej gdyż oczywiście znany był mi tylko ogólny zarys tej historii zawarty w krótkim opisie, nie miałam pojęcia jak zostanie on rozwinięty i nie próbowałam nawet na ten temat spekulować. "Niewolnicę" wzięłam do ręki i po prostu weszłam (właściwie wtargnęłam) do jej świata. Co my tu mamy? Mamy świat w niezbyt dalekiej przyszłości - rok 2052, zmieniony geograficznie, pozbawiony nie tylko istniejących obecnie granic i państw, lecz także obecnego porządku i podziału społecznego. Ten świat podzielili wśród siebie ludzie, magowie próbujący bronić podstawowych ludzkich wartości, Magowie Aszarte, którzy te podstawowe ludzkie wartości mają za nic, wampiry, czarownice i pewnie jeszcze kilka innych "wynalazków", o których obecnie jeszcze nie wiem. Podział oczywiście nie jest sprawiedliwy i nie każdy ma tu te same prawa. Niektórzy nie mają ich wcale. Ok, nie będę się nad tym rozwodzić, gdyż tytuł mówi sam za siebie i chyba nie jest niespodzianką fakt, że główna bohaterka jest ... Niewolnicą :) Skoro akcja toczy się wokół osoby ubezwłasnowolnionej to nie omija też kwestii fizycznego i psychicznego wykorzystania drugiej osoby. Autorka pokazała to jednak w tak umiejętny sposób, iż nie czułam się zgorszona czy przytłoczona losem Ariny. Owszem, byłam wściekła, smutna, rozdarta i niepewna. Podczas wszystkich trudnych momentów kibicowałam jej z całego serca, razem z nią upadałam i podnosiłam się by iść dalej. Arina została jednak wykreowana w bardzo dobry sposób. Od początku dziewczyna emanuje wolą przetrwania, siłą charakteru i honorem, którego nie odebrały jej zaciśnięte na nadgarstkach kajdany. Nie sposób jej nie polubić ( choć pewnie znajdą się i tacy ), nie sposób być obojętnym wobec jej losu, nie sposób zostawić jej zanim nie pozna się tej historii do końca :). Reszta bohaterów została stworzona równie dobrze ( z niewielkim wyjątkiem, o którym wspomnę za chwilę). Są to postacie złożone, nie są jednoznacznie dobre lub złe. Azarel to mężczyzna, którego nienawidzimy, mamy niejednokrotnie ochotę powiesić go na drzewie za … ( sami wiecie za co) i popatrzeć na jego cierpienie, a jednocześnie nie chcemy by stała mu się za duża krzywda gdyż czekamy, aż w końcu ktoś przyłoży mu porządnie i sprawi, że facet przejrzy na oczy i się opamięta. No i jeszcze Severio. Ach Severio, sama nie wiem, co z Tobą począć i co napisać. Druga ważna postać męska została stworzona tak by naprawdę wystawić na ciężką próbę serca czytelniczek :) Gdy ten młodzieniec pojawił się w opowieści, przyćmił wielkiego mrocznego Aszarte! Trudno mi powiedzieć czy na stałe czy nie, gdyż moje serce w tej kwestii nie podjęło jeszcze ostatecznej decyzji :) Walka trwa! Opisy przedstawionego świata i wydarzeń jakie mają w nim miejsce są tak plastyczne, że czytelnik nie ma trudności z wyobrażeniem sobie szczegółów. Mogłam niemalże poczuć ostre skały na pustyni, świst bata i drżenie kobiecej ręki pod dotykiem męskich dłoni. Autorka naprawdę ma talent i bardzo się cieszę, że to dopiero pierwsza część gdyż styl z pewnością ulegnie jeszcze poprawie. Nie rozumiem informacji umieszczonej przy książce iż zawiera ona wątki erotyczne. Czy w dobie wszechobecnych powieści mocno erotycznych, ten zabieg miał na celu zachęcić czy ostrzec potencjalnych czytelników? Sceny erotyczne są lecz naprawdę zostały napisane ze smakiem i autorka nie zgłębiała przy nich szczegółów anatomicznych ludzkiego ciała. Nie są one rażące, nie wysuwają się na pierwszy plan i w miarę rozwoju akcji stają się raczej wyczekiwanym dodatkiem niż codziennością głównej bohaterki :) Uff.. przejdźmy do minusów. Nie ma ich zbyt wiele, nie mogę jednak pominąć tego, co nie przypadło mi do gustu. Nie lubię schematów powielanych w książkach, gdy któryś z bohaterów ( najczęściej bohaterka) trafia do nowej szkoły. W tym przypadku dostaliśmy Akademię Morza Deszczów. Sam okres przybycia na teren Akademii i czas spędzony w domu jednego z magów ok – nie mam uwag, lecz potem … ta typowa zła konkurentka, skupiająca wokół siebie wianuszek próżnych i niezbyt inteligentnych towarzyszek, te spotkania w jadalni, uwielbienie obcych dotąd kolegów okazywane Arinie od samego początku. Zaleciało niestety schematami, których nie lubię i które serwowane już na wszelkie możliwe sposoby, po prostu mi się przejadły. Do tego tu również koledzy i koleżanki nie zostali już tak dobrze opisani, potraktowano ich bez należytej staranności, a ich zachowania przypominają raczej licealistów niż dorosłych ludzi. Jeśli mają być oni przyjaciółmi i obrońcami, zdolnymi oddać za Arinę życie, to można było poświęcić im nieco więcej uwagi. Drugi minus to cena! Szkoda, że książka jest tak droga gdyż to odstraszy wielu zainteresowanych czytelników. Więcej grzechów nie pamiętam. Hmmm … to miała być krótka opinia :) Teraz już więc w skrócie : podobało mi się. Bardzo. Nie żałuję pieniędzy, czasu i nerwów. Postawiłam „Niewolnicy” poprzeczkę dosyć wysoko, gdyż samoistnie nasuwało mi się porównanie z moim ukochanym „Pocałunkiem Kier” i choć ta pozycja okazała się być zupełnie inna i nie aż tak dynamiczna, jak historia Lijanas i Mordana, to jestem usatysfakcjonowana i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Kolejny tom kupię na pewno, a mojej „Niewolnicy” nie oddam nikomu. Półka "Skradły mi noc i serce" mówi sama za siebie. Ocena 8/10 Polecam osobom pełnoletnim!!! Za książkę dziękuję … samej sobie. Nie dostałam jej w prezencie od autorki, wydawnictwa czy portalu internetowego i ta opinia nie jest przez nikogo sponsorowana. Ps tylko do autorki: czy nie można jakoś cudem przywrócić życia pewnej sympatycznej niewiaście, zabitej niezasłużenie w niezbyt ciekawych okolicznościach? Jakieś drugie życie po ugryzieniu przez wampira czy coś ? I jeszcze jedno - jeśli druga część ma mieć podtytuł "Uśmiech losu" to w świetle zakończenia pierwszej części brzmi to jak niezły żart - taki raczej chichot ( lub nawet rechot) losu :) - Czekam z niecierpliwością!